Menu Zamknij

Władysław Pasikowski, Kroll. Sztuka jest sztuka

Gotów jestem zaryzykować stwierdzenie, iż w dyskursie na temat polskiego kina nadal zbyt mały nacisk kładzie się na znaczenie zmian ustrojowych roku 1989. Niektórzy uznani reżyserzy, tworzący dotąd ambitne, subtelne kino (vide: Stanisław Różewicz) nie potrafili sprostać wymogom wczesnego kapitalizmu. Inni jednak doskonale odnaleźli się w nowej rzeczywistości i zaadaptowali do zmieniających się warunków. Jednym z młodych, którzy wykorzystali nadarzającą się wówczas szansę, był Władysław Pasikowski. Łódzki reżyser zadebiutował filmem z gatunku tych, którego nad Wisłą jeszcze nie było: męskim, szorstkim, pozbawionym pozytywnych bohaterów, a jednocześnie świetnym literacko i piekielnie inteligentnym. Kroll to pierwsza z serii produkcji – dołączą do niego potem dwie części Psów – które pełnymi garściami czerpały z kina amerykańskiego, a jednocześnie śmierdziały rodzimą wódką i papierosowym dymem snującym się z Radomskich. Dziś zaś wydzielają one z siebie jeszcze jeden odór, intensywniejszy niż kiedykolwiek – wczesnych lat dziewięćdziesiątych.

Kroll

Czy to źle? Odpowiedź brzmi: to zależy. Choć na ogół klimat czasów, w jakich dana produkcja powstała, nadaje jej wartości, w przypadku Krolla nie zawsze jest to oczywiste. Sam świat przedstawiony, prezentujący wycinek rzeczywistości z początków transformacji ustrojowej, przykuwa uwagę oryginalnością i delikatnie trąca skansenem. Natomiast źle zestarzał się sposób narracji, w której Pasikowski nieco się pogubił, mieszając ze sobą wątki główne i poboczne. Aby się o tym przekonać, wyjdźmy od pytania: o czym opowiada Kroll? Jeżeli odpowiemy, iż to po prostu dzieje starego jak świat trójkąta miłosnego, będzie to konstatacja prawdziwa, ale z pewnością niepełna. U podstaw sytuacji dramatycznej leży przecież przeświadczenie o przewadze biologicznego instynktu nad najwznioślejszymi nawet uczuciami przyjaźni i miłości. (Nie bez przyczyny jeden z pijanych studentów mówi do kaprala Wiadernego „Jesteś pan zbiorem molekuł!”). Środowisko, w jakim rozgrywa się akcja, pozwala natomiast domniemywać, że klasyczny wątek miłości i zemsty, a także cały sztafaż intelektualny, należy usytuować na drugim miejscu i że tak naprawdę chodzi o komentarz społeczny do coraz bardziej wówczas znanego zjawiska patologii w wojsku, które znakomicie oddał Feliks Falk w nakręconej dwa lata później Samowolce. Idąc tym tropem, można by widzieć Krolla jako pacyfistyczny komentarz, w myśl którego wojsko niczemu nie służy, poza psychicznym łamaniem i niszczeniem młodych ludzi. Jak by tego było mało, na jeszcze dalszym planie pojawia się motyw socjalistycznej przeszłości niektórych postaci, co sugeruje, że debiut Pasikowskiego stanowi nieśmiałą próbę rozliczenia z przemijającym (bo naówczas z pewnością jeszcze nie minionym) ustrojem. Motywy, które pojawiają się w tej produkcji, można mnożyć bardzo długo. Co więcej, wydają się one wprowadzone do fabuły całkowicie świadomie. W tej wielości wątków nie byłoby nic złego, gdyby nie to, że żaden z nich nie wybrzmiewa dostatecznie mocno. Innymi słowy, film chce powiedzieć zbyt wiele na raz, a że trwa niecałe sto minut, nie może dziwić, iż prawdy, które próbuje przekazać, okazują się z gruntu rzeczy trywialne. Widać to zwłaszcza na tle Psów, których fabułę osnuto wokół jednego pytania: co dzieje się dziś (czyli w roku 1992) z tymi, którzy tak gorliwie służyli poprzedniemu ustrojowi, a teraz zmienili barwy i oddzielają przeszłość za pomocą Michnikowskiej grubej kreski? Tej konsekwencji i tego zdecydowania wyraźnie Krollowi brakuje.

Skoro mowa już o wadach: zdecydowanie najsłabszym aspektem debiutu Pasikowskiego jest aktorstwo. Bardzo źle zagrane są postaci kobiece. Agnieszka Różańska robi naprawdę wszystko, by wypaść nieautentycznie i sztucznie. Sprawę wyraźnie stara się ratować montażysta, nie może on jednak wiecznie ukrywać niezmiennie kamiennego oblicza jednej z głównych postaci. Bardzo podobny poziom prezentuje Lidia Popiel, która na szczęście pojawia się na krótką chwilę, tyle jednak wystarczy, by zdekoncentrować widza złą grą i jeszcze gorszą dykcją. W rezultacie sceny z obiema aktorkami (choć żadna nie miała wówczas dyplomu) wyglądają niczym wycięte z przeciętnego paradokumentu. Sprawę ratują role męskie, w tym fenomenalny Bogusław Linda i jeszcze lepszy Cezary Pazura. W obu tych świetnie obsadzonych i odegranych postaciach jest głębia i życie, charyzma i zadziorność, co skutecznie przykuwa do ekranu, ale jednocześnie daje wrażenie tym większego dysonansu z żeńską częścią obsady, a nawet z Dariuszem Kordkiem, który wydaje się grać niepewnie i zbyt teatralnie.

Kroll

Nie sposób natomiast niczego zarzucić warstwie technicznej. Operator – Paweł Edelman – perfekcyjnie gra mrokiem, światłami, odbiciami w mokrym asfalcie, kreując świat brudu, nędzy i moralnego rozkładu. Aż chciałoby się powiedzieć, że w tych kadrach pobrzmiewa gdzieś kino noir z połowy ubiegłego wieku. Niewiele jest w polskiej kinematografii produkcji nawiązujących tak odważnie do negatywu rzeczywistości widzianej w dzień. Walory te podkreśla także muzyka autorstwa Pawła Lorenca. W obu tych aspektach Kroll jest bezbłędny: to film mroczny, mokry i brudny. Widać tu nawiązania do produkcji amerykańskich, nie tylko do klasyków takich jak Bannion, ale także do niektórych produkcji Ridleya Scotta. W owych czasach była to nowość, która słusznie spotkała się z pozytywnym odzewem widzów i recenzentów.

Mimo tych niewątpliwych zalet, trudno potraktować pełnometrażowy debiut Pasikowskiego jako coś więcej niż wprawkę do nagranych zaledwie rok wcześniej Psów. Kroll to świetne role męskie, sugestywna atmosfera i kopalnia tekstów, z których część przeszła do języka potocznego. Jednocześnie narracyjna nerwowość i scenariuszowa umowność odwracają uwagę od tych zalet. Gdyby film oceniać w kategoriach debiutu, z pewnością zasługiwałby na docenienie. Brany jednak in abstracto ma niewątpliwe braki, które – wyeliminowane z kolejnych filmów Pasikowskiego – uczyniły łódzkiego twórcę jednym z najlepszych polskich reżyserów przełomu wieków.

Reżyseria: Władysław Pasikowski
Gatunek: wojenny
Kraj produkcji: Polska
Rok: 1991
7
Dobry
Opublikowano wRecenzje

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

×