Ekranizacja słynnej książki Aleksandra Kamińskiego, oddanej już kilka dekad wcześniej na filmowej taśmie przez Jana Łomnickiego. Robert Gliński postanowił uwspółcześnić wojenną opowieść i dostosować ją do obecnego odbiorcy – młodego człowieka, wychowanego w kulturze komiksu i kina o superbohaterach. Efekt końcowy budzi zgrozę. Największy zarzut dotyczy uczynienia z głównych postaci rozhisteryzowanych, niesubordynowanych – nomen omen – harcerzyków, dla których wojna to przygoda niczym z książek Karola Maya, a zarazem osobista vendetta.
Burzliwe dzieje naszego kraju zapraszają, by odczytywać je w różnych kluczach. Jednym z najbardziej oczywistych jest klucz zrywów narodowych, które zwłaszcza w okresach zniewolenia przez państwa ościenne wybuchały nie rzadziej niż co kilkadziesiąt lat. Na ogół nasza wiedza o tych wydarzeniach jest powierzchowna, a ich wyobrażenie – idealistyczne: krytykujemy je albo dowodzimy ich słuszności, zapominając że za każdym powstaniem stoją aktorzy – politycy, dyplomaci, zwyczajni żołnierze i cywile.