Słuchamy razem to cykl, w którym chronologicznie oceniam pełne dyskografie zespołów: zarówno topowych gwiazd sceny, jak i wykonawców mniej znanych. Nie są to jednak typowe recenzje, ale notatki sporządzane po pierwszym, trzecim i piątym przesłuchaniu, odnotowujące naturalne zmiany w recepcji muzyki i pokazujące fluktuację ocen. Na żywo, właściwie bez redakcji spisuję wrażenia – może nieco chaotycznie, może bez wielkiego literackiego polotu, za to zawsze szczerze, bezpośrednio i bez pudru. Gorąco zachęcam Czytelników, by przyłączyli się do tej zabawy i by wraz ze mną odkrywali nową muzykę, a także na gorąco dzielili się wrażeniami z niej płynącymi! Wpis będzie oczywiście aktualizowany! Nasz cykl inaugurujemy zespołem Scorpions! Przed nami kilkadziesiąt (!) albumów do oceny.

„Naprawdę nigdy nie przesłuchałeś ani jednej płyty Scorpions?”, mógłby zapytać mój Czytelnik. Otóż to: nigdy nie miałem ani takiej okazji, ani potrzeby. Owszem, znam największe przeboje – trudno ich zresztą nie pamiętać – zespół pod wodzą Klausa Meinego od zawsze kojarzył mi się jednak z muzyką określaną jako dad rock. Krzywdzące? Najpewniej. Dlatego dziś pragnę odkupić swoje winy i przesłuchać całą dyskografię. Kolejność? Oczywiście chronologiczna! A zatem zaczynamy od…
1. Lonesome Crow (1972) / Album studyjny
Nim przesłucham. Debiut Scorpions uważany jest przez polską Wikipedię za najwybitniejsze osiągnięcie artystyczne zespołu. Trudno mi w to uwierzyć, zwłaszcza w świetle ocen zachodnich recenzentów, które wypadają dość surowo. (Dla porównania: w dwóch osobnych recenzjach Tylko Rock dał albumowi maksymalną notę). Nieufność budzi u mnie zarówno młody wiek wykonawców, których nie sposób posądzić o muzyczną dojrzałość, jak i dominujący gatunek: wszak rock psychodeliczny najlepiej „chodzi” z różnymi używkami, które akurat są dla mnie zupełną terra incognita. No ale dość wstępów: czas wcisnąć PLAY.
| Odsłuch | Data | W kilku słowach | Ocena |
|---|---|---|---|
| 1. | 25 lutego 2025 | Już od pierwszych chwil doskonale słychać, w jakich czasach powstał album: pierwsze dźwięki I’m Goin’ Mad niezawodnie odsyłają do lat 70., zwłaszcza za sprawą charakterystycznego brzmienia gitary. Równie jednoznacznie można ustalić gatunek – produkcja wokalu nie pozostawia bowiem wątpliwości, iż poruszamy się w kręgu rocka psychodelicznego. Czy tego się spodziwałem? Mógłbym odpowiedzieć: „poniekąd”, zarazem jednak muszę przyznać, że płyta jest naprawdę przyjemna – cechuje się ciekawą aranżacją, dobrze zagraną warstwą instrumentalną i dobrą produkcją, zachowującą kurz i patynę w precyzyjnie odmierzonej dawce. I choć nie sposób nazwać albumu szczególnie oryginalnym, to przecież nie o nowatorstwo w nim chodzi. Czy coś szczególnie się tu wyróżnia? Mocna końcówka Leave Me, kilka niegłupich riffów i rozwiązań instrumentalnych, trochę nietypowych wolt aranżacyjnych. Liczyłem też, że trwający bez mała kwadrans utwór tytułowy mnie zachwyci, ale tu akurat czekał mnie zawód – to po prostu typowa dla tamtych czasów suita: kolaż zmontowany z kilku niekoniecznie spójnych, za to świetnie zagranych technicznie motywów. Czy mam jeszcze jakieś zarzuty? Raczej nie: Lonesome Crow to najkrócej rzecz biorąc niezła płyta z epoki. Biorąc pod uwagę, iż jest to debiut, na dodatek nagrany przez ludzi młodych lub bardzo młodych (podczas rejestracji materiału Michael Schenker miał całe 16 lat), jestem w stanie podnieść ocenę o jeden punkt. Czy będę do niej wracał? Na razie się na to nie zanosi… | 7 |
2. Fly to the Rainbow (1974) / Album studyjny
Nim przesłucham. Pierwsze wrażenie: Boże jedyny, kto projektował tę grafikę?! Bo akceptował ją chyba ktoś posiadający duże ubytki wzroku. (Na pewno nie było to zespół, bo ten musiał się potem tłumaczyć…) Jak to jednak mawiają, nie ocenia się płyty po okładce… Udam więc, że warstwa wizualna nie istnieje i skupię się na muzyce. Roszady w składzie w stosunku do debiutu nie są rzeczą nietypową, ale zakres tych zmian budzi jednak pewne wątpliwości. Co by nie mówić, Lonesome Crow, mimo wszystkich swoich niedoskonałości, całkiem mi się spodobał. Czy uda się utrzymać obrany wówczas kurs? Nie sądzę, ale z nadzieją spoglądam na jednoznaczne przyporządkowanie płyty do gatunku. Jest wieczór, 23.20, mam ochotę na odrobinę dobrego hard rocka. I liczę, że to własnie dostanę.
| Odsłuch | Data | W kilku słowach | Ocena |
|---|---|---|---|
| 1. | 27 lutego 2025 | Od pierwszych dźwięków gitary słychać spory przeskok w stosunku do debiutu, choć przecież obie płyty dzieli zaledwie dwa lata. Otwarcie, czyli Speedy’s Coming to szybkie tempo, stosunkowo współczesne brzmienie gitary i naprawde dobra linia wokalu – tak, to bez wątpienia kawał hard rocka, którego nie powstydziłoby się Deep Purple. W dalszej części uwagę zwracają dobre melodie, które wydają się znacznie dojrzalsze niż na debiucie. Trafiają się tu też naprawdę fajne aranżacje, jak w They Need a Million, gdzie znakomicie wypadają synkopy. Nawet tam, gdzie zespół proponuje ballady – mam tu na myśli zwłaszcza Fly People Fly – są one zrobione z wyczuciem i świetnie zaaranżowane, przywodząc na myśl m.in. osiągnięcia Cream. Co jeszcze zwraca uwagę? Na pewno spora różnorodność – na płycie właściwie trudno znaleźć dwie podobne piosenki. Mniej więcej w połowie można jednak dojść do wniosku, że pierwotna twardość i moc wyparowały, ustępując miejsca pomysłom podobnym raczej do pierwszej płyty niż pełnoprawnego hard rocka. Nie jest to duży zarzut: dobre piosenki bronią się bez względu na to, w jakim stylu zostały zaaranżowane. A Scorpions ma bez wątpienia niezwykły zmysł kompozytorski, czego przykładów daje bardzo wiele. Czy można się zatem do czegoś przyczepić? No cóż, moim zdaniem Drifting Sun ma jednak w sobie zbyt wiele inspiracji Dream On Aerosmith, zwłaszcza w warstwie wokalnej. Trochę mi także żal, że po znakomitym, mocnym początku drugiej połowa płyty brakuje początkowego pazura. Nawet końcowa, bez mała dziesięciominutowa suita nie zaciera wrażenia, że na ostatnie utwory brakło nieco pary. Nie ma jednak co narzekać: Fly to the Rainbow to kawał solidnego albumu, który pod każdym względem wypada lepiej niż debiut. Jednym słowem: krok w bardzo dobrą stronę. | 8 |