Menu Zamknij

Tag: Teatr Narodowy

Zamek

Franz Kafka, Zamek. Ruiny

Jedna z nowszych premier Teatru Narodowego (która jednak – o ile mi wiadomo – od czasu publikacji pierwotnej wersji tej recenzji zdążyła spaść z afisza) sięga do tekstu zaliczanego w poczet najtrudniejszych w literaturze XX wieku. Zamek Franza Kafki to swoista powieść-kameleon, co wynika nie tylko z faktu, iż – podobnie jak w przypadku innych dzieł praskiego pisarza – dysponujemy jej niedokończonym szkicem, ale również stąd, że w założeniu ma być ona surrealistyczną impresją, w której fabuła pełni funkcję drugorzędną. Paweł Miśkiewicz dowodził jednak niejednokrotnie, iż takie wyzwania są mu niestraszne: jest on wszak specjalistą od przekładania prozy na język teatru. A jednak tym razem coś wyraźnie zawiodło: w trybach scenicznej maszyny donośnie chrzęści piach.

Śnieg

Stanisław Przybyszewski, Śnieg. Serce skute lodem

Gdyby Stanisław Przybyszewski żył dziś, z pewnością zostałby okrzyknięty literackim celebrytą, a o jego wybrykach rozpisywałyby się wszystkie portale plotkarskie. Biografia pochodzącego z Kujaw pisarza daje wgląd w życie dwuznacznego moralnie skandalisty, będącego częstym bohaterem obyczajowych kontrowersji zarówno nad Renem, jak i nad Wisłą. Jednocześnie nie sposób odmówić mu zasług stricte artystycznych: wszak nie tylko zaliczał się on do czołowych postaci berlińskiej bohemy końca XIX wieku, ale przede wszystkim należał do inicjatorów i najważniejszych przedstawicieli tradycji młodopolskiej. Paradoksalnie, osiągnięcia te nie zapewniły mu artystycznej nieśmiertelności.

Sonata jesienna

Ingmar Bergman, Sonata jesienna. Bezustanna gra

Ingmar Bergman nigdy nie ukrywał, że sztuka ma dla niego wymiar nie tylko estetyczny, ale również, a może nawet przede wszystkim terapeutyczny. Nie dziwi zatem, że każde jego dzieło można odczytywać w kluczu biograficznym. Sonata jesienna nie stanowi pod tym względem wyjątku. Szwedzki reżyser zwykł mawiać: „Moi rodzice zrobili wszystko, żeby zniszczyć życie swoim dzieciom”, jego scenariusz jest zaś dobitną próbą rozliczenia się z destrukcyjnymi relacjami rodzinnymi, w szczególności tymi, które łączyły z matką.

Ułani

Jarosław Marek Rymkiewicz, Ułani. Giń, piękny ułanie!

W jednej z najbardziej zapadających w pamięć scen Trans-Atlantyku Witolda Gombrowicza bohater – alter ego pisarza – stoi na nabrzeżu i patrzy na oddalający się statek Chrobry, na którym jego rodacy udają się do Ojczyzny, by spełnić odwieczny obowiązek i bronić jej własną krwią przed niemiecką nawałą. „A płyńcież wy, płyńcież Rodacy do Narodu swego!” – krzyczy narrator. – „Płyńcież do Narodu waszego świętego chyba Przeklętego! Płyńcież do Stwora tego św. Ciemnego, co od wieków zdycha a zdechnąć nie może!”.

×