Menu Zamknij

Marek Modzelewski, Wstyd. Żeby ludzie nie gadali

Rosół, schabowy, ciasta, koreczki, a także – jakżeby inaczej – dużo wódki. Orkiestra właśnie się stroi, goście lada chwila zaczną zjeżdżać się z kościoła. Typowe wesele? Nie tym razem. Okazuje się bowiem, że pan młody w ostatniej chwili uciekł sprzed ołtarza. Jak teraz wyjść na środek i oznajmić: „Nie ma wesela. Wszyscy do domu”? Co ludzie powiedzą, co powie ksiądz dobrodziej, jak przeżyć to upokorzenie?

Sytuacja byłaby z pewnością łatwiejsza, gdyby sam fakt niezjawienia się pana młodego na ceremonii był jedynym powodem do wstydu. Tak jednak nie jest. Matka wielkiego nieobecnego, Małgorzata (Izabela Kuna), poniekąd cieszy się nawet, że jej pierworodny w ostatniej chwili zmienił zdanie. Niedoszła synowa to przecież zaledwie „inteligencja w pierwszym pokoleniu”, wywodząca się z rodziny o korzeniach robotniczych. Dla kobiety takiej jak Małgorzata – lekarki na wysokim stanowisku – ślub z osobą tego pokroju to bez mała mezalians. A wiadomo przecież, że kiedy małżonków dzieli różnica wieku, wykształcenia albo – co gorsza – statusu majątkowego, naczelne pytanie brzmi: jak zareaguje otoczenie? Oczywiście w zaistniałych okolicznościach lepiej by się stało, gdyby mimo wszystko ślub się odbył: wtedy można byłoby się szybko rozwieść, a do rozpadów małżeństw ludzie zdążyli się już przyzwyczaić. Wszystkie te myśli Małgorzata zostawia oczywiście dla siebie i swojego męża, Andrzeja (Piotr Braciak). Natomiast w konfrontacji z rodzicami porzuconej panny młodej – Wandą (Agnieszka Suchora) i Tadeuszem (Mariusz Jakus) – błyskawicznie zakłada maskę współczucia i żalu, choć cierpliwości, by dzielnie ją nosić, starczy na bardzo krótko. Nie jej jednej: wkrótce po obu stronach spod warstwy uprzejmości wyjdą niechęć, nienawiść, a następnie – napędzana alkoholem – potrzeba pogodzenia, przerwana kolejnym wybuchem nieumiejętnie skrywanego resentymentu.

Wstyd

Nie wiadomo, co we Wstydzie uderza bardziej: osobliwa konstelacja głównych bohaterów, kuriozalna sceneria kuchennego zaplecza, czy może swoista przaśność i swojskość tradycyjnych polskich wesel, na których tak szybko znikają pieczołowicie przestrzegane na co dzień konwenanse. Jedno nie ulega wątpliwości: samo wesele pełni wyłącznie funkcję pretekstu – wydarzenia wydobywającego skrzętnie skrywane cechy charakteru, przypominającego pozornie zadawnione spory i urazy, które kilka kieliszków czystej bezlitośnie wyciąga na światło dzienne. Choć dramatyzm sytuacji sprawia, że konflikt eskaluje wyjątkowo szybko, trudno nie wyobrazić sobie, że podobne wydarzenia mogłyby się rozegrać na imprezie urodzinowej, chrzcinach czy – nie daj Boże – pogrzebie. Celem sztuki jest bowiem pokazanie, w jaki sposób ludzie zachowujący na co dzień pozory odkrywają siebie przed innymi. Widok zaś, który ostatecznie ukazuje się widzowi, nie jest bynajmniej optymistyczny. Marek Modzelewski bez litości portretuje ludzkie przywary, tak dobrze znane, ale może właśnie dlatego niezmiennie budzące śmiech: hipokryzję, chciwość, małostkowość, wypaczoną religijność…

Nie należy jednak zapominać, że w sztuce nie ma miejsca na moralizowanie. Wprost przeciwnie: Wstyd to przede wszystkim brawurowa komedia. Dzięki świetnie napisanemu tekstowi aktorzy są w stanie nadać swoim postaciom prawdziwe życie i psychologiczną głębię, przez co nietrudno odnieść wrażenie, że nikt tutaj nie gra – że oto oglądamy typową, porażająco wprost autentyczną scenkę rodzajową na zapleczu sali weselnej. Ogromna w tym zasługa odtwórców ról i ich vis comica. Każdy z czwórki aktorów dokonał udanej interpretacji, obdarzając swojego bohatera charakterystycznym tonem głosu, sposobem poruszania się czy innymi drobnymi cechami perfekcyjnie dopasowanymi do stopniowo odkrywanej historii. Dzięki niegasnącemu wrażeniu uczestnictwa w jak najbardziej realnym wydarzeniu praktycznie od pierwszej minuty nie sposób powstrzymać się od śmiechu.

Wstyd

A jednak nie jest to śmiech pusty, bo sztuka może – a wręcz powinna – być czytana w kluczu innym niż czysto rozrywkowy. Krytyka społeczna to bez wątpienia ważny jej aspekt, trudno jednak nie odnieść wrażenia, że główne pytanie brzmi: skąd bierze się w nas tytułowy wstyd? Nie chodzi przecież jedynie o to, że słowo to kilkukrotnie występuje w sztuce, rzucane na ogół jako gniewne oskarżenie. Tytuł sięga znacznie głębiej – do rozważań nad psychologią jednostki, która bez przerwy ocenia innych, a także sama poddawana jest ciągłej ocenie. Wzbudzić w kimś poczucie wstydu znaczy najpierw go osądzić, a następnie sprawić, by on sam spojrzał na siebie z naszej perspektywy. Ale przecież nikt w spektaklu nie nadaje się na sędziego, nikt bowiem nie jest bez winy. Każdy nosi swój bagaż niedoskonałości, uprzedzeń, głębokich bruzd na charakterze, a wreszcie tabu. I choć widzi wszystkie te przywary po drugiej stronie, nie umie ich odnaleźć w sobie. Dlatego Wstyd to komedia bez bohaterów: nawet grany przez Braciaka Andrzej – któremu najdłużej udaje się zachować pozory poczciwości – pokazuje w końcu swoje prawdziwe oblicze. Być może dlatego tak smutno wypada pozorne szczęśliwe zakończenie, dowodzące, że po wydarzeniach dramatycznego wieczoru nikt niczego się nie nauczył i nie wyciągnął żadnego morału. Można by rzec: lepiej nie będzie. Być może właśnie dlatego całość wieńczy wariacja na temat chocholego tańca, czyli doprawiane procentami pląsy na tle przaśnej, weselnej muzyki.

Kiedy po osiemdziesięciu minutach w surowym baraku zapalają się światła, w głowie pojawia się myśl, że oto właśnie obejrzeliśmy komedię o obcych osobach, może nawet naszkicowanych nieco zbyt grubą kreską. A przecież sztuka Modzelewskiego nie byłaby tak zabawna, gdyby nie to, że bezbłędnie rozpoznajemy w niej otaczających nas ludzi: kabotynów, hipokrytów, egoistów i dorobkiewiczów. Mało kto jednak umie się przyjrzeć bohaterom na tyle uważnie, by ujrzeć w nich wyolbrzymiony, ale z pewnością nie wypaczony obraz siebie. Jeśli jednak się to uda, okaże się, że we wstydzie ostatecznie pogrąży się nie kto inny, jak sam widz.

Autor: Marek Modzelewski
Reżyseria: Wojciech Malajkat
Teatr / Scena: Teatr Współczesny
Data premiery: 2019
9
Rewelacyjny
Opublikowano wRecenzje

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

×