Do rangi prawidłowości urasta już moja osobista obserwacja, że im film był pozytywniej oceniany, a niekiedy wprost wychwalany w momencie premiery – dzięki czemu z miejsca zyskiwał status klasyka kinematografii – tym jego odczytanie po latach wypada gorzej.* Jedynym bodaj wytłumaczeniem takiego stanu rzeczy wydaje się osławiony efekt Mandeli, czyli żyjące w zbiorowej świadomości złudzenie, którzy wszyscy biorą za niepodważalną prawdę. Jak inaczej bowiem wyjaśnić szeroko podzielane przeświadczenie o wielkości danego dzieła, mimo jego oczywistych niedociągnięć i mankamentów, które musiały pobudzać do krytyki już w dniu premiery?