Menu Zamknij

Anna Kowalska, Opowiadania greckie. Zamyślony Anakreont

Kto dziś pamięta o twórczości Anny Kowalskiej? Nie jest to – niestety – pytanie retoryczne. Choć jej nazwisko pojawia się niekiedy w rozważaniach nad literaturą polską ubiegłego stulecia, to najczęściej występuje w kontekście trwającej ponad dwie dekady przyjaźni z Marią Dąbrowską. Być może twórczość zmarłej w roku 1969 literatki zgłębia się jeszcze w salach seminaryjnych niektórych uniwersytetów, słuszna wydaje się jednak konstatacja, że wśród przeciętnych odbiorców nazwisko Kowalskiej nie wywołuje żadnych skojarzeń. W najlepszym razie błędnie przywodzi na myśl osobę o tym samym imieniu i nazwisku, znaną z powieści Pestka – znacznie bardziej poczytnej, niż którekolwiek z dzieł lwowskiej literatki.

Wydane w roku 1949 Opowiadania greckie dowodzą, że mgła zapomnienia, która osnuwa postać Kowalskiej, nie ma nic wspólnego z jakością jej twórczości artystycznej. Rodzima literatura nie cierpi na nadmiar kobiet o tak wysokich aspiracjach literackich (w powojennej literaturze prócz Dąbrowskiej można wspomnieć chyba tylko Zofię Nałkowską), stąd każdą prozę takiego formatu należy otoczyć szczególnymi względami. Biorąc pod uwagę osobowość pisarki, pozytywna ocena tomiku stanowiącego jej samodzielny debiut nie może zaskakiwać: Kowalska opisuje świat, który kocha i który jest jej szczególnie bliski. Jej studia uniwersyteckie – choć ukończyła romanistykę, uczęszczała pierwotnie na filologię klasyczną – brały się z gorącej sympatii do starożytnego świata Grecji i Rzymu. Zbiór zabiera nas zatem do miejsca, które autorka uważa nie tylko za kolebkę zachodniej kultury, ale być może przede wszystkim za źródło pasji i pierwszą prawdziwą intelektualną namiętność. Należy również pamiętać, iż w roku 1948, a więc na rok przed wydaniem Opowiadań greckich, umiera mąż Kowalskiej, Jerzy: jej duchowy przewodnik i opiekun, a także kompan podróży po kraju Achajów. Nie dziwi zatem, iż w tych krótkich formach, z jakich składa się książeczka, mnóstwo jest sentymentu, tęsknoty za przeszłością i tajonego, ale jednak wyraźnie wyczuwalnego smutku.

Historie, które opowiada Kowalska, to na ogół krótkie, niepowiązane ze sobą fabularnie impresje. Ich cechą wspólną jest wyłącznie miejsce akcji. Grecja to arena bardzo wielu doświadczeń. Niektóre z nich mają swe źródło w obserwacji miejscowej ludności, głównie wieśniaków, prowadzących prosty, poczciwy żywot na górzystych wysepkach. Są wśród nich ogorzali, żylaści rybacy, muzycy, krzykliwi sprzedawcy oraz właściciele pensjonatów. Tworzą oni galerię postaci niezwykłych: zarówno tych, które od razu wywołują nasza sympatię, ale także person bardziej negatywnych, choć nadal niepozbawionych charakterystycznego, południowego rysu. Inną grupą, której Kowalska poświęca sporo uwagi, są turyści. Ci na ogół spotykają się z jej dezaprobatą: za dużo mówią, zbyt wiele oczekują, a nade wszystko nie próbują nawet zrozumieć tysiącletniej historii, która zewsząd ich otacza. Jest wreszcie ostatnia, być może najważniejsza bohaterka tych opowiastek, mianowicie narratorka, w której nietrudno dostrzec samą Kowalską. Kobietą targają różne nastroje: w zależności od nich zmienia się pogoda, kolor wody i nieba, a także odbiór napotkanych postaci. Choć osobowość pisarki ani na chwilę nie przesłania nam Półwyspu Peloponeskiego, wspaniale uzupełnia go o wrażliwego, leczącego zranioną duszę reportera.

Same fabułki na ogół okazują się niezbyt skomplikowane, choć nie w złożoności tkwi ich siła. Tę znaleźć można we wzmiankowanych już wyrazistych, wiarygodnych postaciach, a także w zimnym, ascetycznym języku. Cechą stylu Kowalskiej jest skrajny naturalizm połączony z precyzyjnym doborem słów. Za pomocą prostych środków wyrazu pisarka potrafi z fotograficzną precyzją uchwycić obraz, zapach czy dźwięk, który w mgnieniu oka przenosi czytelnika na wybrzeże Morza Egejskiego. Nie dziwi zatem, iż obcowanie z Opowiadaniami greckimi sprawia ogromną satysfakcję: tym większą, im lekturę bardziej rozciągnie się w czasie, by powoli i bez pośpiechu chłonąć treściwe, ale sugestywne opisy fal, kamienistych szczytów, bielących się kościołów i śpiewnych głosów rozbrzmiewających na brukowanych uliczkach. Lwowska pisarka ma niezwykły wprost talent do tego, by owe impresje odmalować za pomocą bardzo skąpych narzędzi. Dialog, opis, refleksja: wszystko ma tu swoje precyzyjnie określone, przemyślane miejsce, wytyczone i odmierzone z matematyczną wręcz precyzją.

Mówię jednak o środkach, a tymczasem należy raczej zapytać o cel owych historii. Odpowiedź wydaje się naturalna: Kowalska jest przede wszystkim niezrównaną badaczką ludzkich losów, w szczególności tych dramatycznych, które potrafi odmalować z niezrównanym autentyzmem. Dzięki wyostrzonemu spojrzeniu, formułuje ona ogólną tezę na temat ludzkiego losu, choć konkluzja, do jakiej dociera – upatrującą sensu życia człowieka raczej w ślepym uporze, nie zaś w hedonistycznej przyjemności – nie może być bynajmniej nazwana optymistyczną. Oczywiście archetyp nieposkromionego Greka Zorby jest jak najbardziej żywy, zacięcie do śpiewu i wina to zaś wciąż cechy dla mieszkańców Peloponezu charakterystyczne. Ale Kowalska widzi w tym jedynie maskę, która skrywa grozę życia – trud codziennej egzystencji, niewiele różniącej się od tej, jaką prowadzili mieszkańcy przemierzanych przez pisarkę wysepek w czasach Homera czy Hezjoda.

W swoim Dzienniku pod datą 21 listopada 1946 Maria Dąbrowska pisze: „Anna dziś rano powiedziała: Dwie rzeczy tylko są ważne. Miłosierdzie wobec ludzi i wierność wobec spraw”. Obie te cnoty Opowiadania greckie oddają z prawdziwym mistrzostwem. Kowalska bada zawiłości człowieczego losu, mówiąc między wierszami – może do czytelnika, a może bardziej do siebie – że bez względu na to, jaki ten los wypada, trwanie w nim może dawać szczęście. Jest w tym twierdzeniu pewien rodzaj stoickiego pogodzenia się ze światem, swoistej duchowej ascezy, w myśl której, jeżeli mało się chce, to nie sposób być rozczarowanym. Wydaje się, że w pierwszej samodzielnie napisanej książce Kowalska formułuje nie tylko program swojej formacji psychicznej, ale nie mniej ascetycznej formacji pisarskiej, którą będzie rozwijać w kolejnych latach. Dlatego jest to dziełko tak ważne, antycypujące twórczość jednej z najbardziej niedocenionych pisarek polskich XX wieku, ale poza tym, a może przede wszystkim – niewymownie piękne.

Autor: Anna Kowalska
Gatunek: Literatura piękna
Wydawnictwo: Czytelnik
Rok wydania: 1948
9
Rewelacyjna
Opublikowano wRecenzje

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

×