Menu Zamknij

Dariusz Rosiak, Wielka odmowa. Agent, filozof, antykomunista. Rosiak rozpracowany

Jeżeli miałbym wskazać jedną zaletę, niewątpliwie płynącą z lektury książki Dariusza Rosiaka, Wielka odmowa, byłoby nią wyeksponowanie tyleż oczywistej, co zbyt rzadko uzmysławianej sobie prawdy, iż nie ma ludzi kryształowych, ani całkowicie i jednoznacznie złych. Owszem, jednostki różnią się postawami oraz priorytetami – przez co niejednokrotnie stają one po przeciwnych stronach barykady – ale uzasadnienie ich działań bywa z gruntu rzeczy takie samo. Wyższa racja, dziejowa konieczność, walka o zwyczajną przyzwoitość: to katalog określeń, które pojawiałyby się najczęściej w przypadku pytania „dlaczego?”.

Wielka odmowa ma trzech bohaterów, z których dwaj już nie żyją. Są to Edward Kotowski, oficer SB, o. Mieczysław Krąpiec, filozof, wieloletni rektor KUL, zarejestrowany jako TW Józef oraz Janusz Krupski, opozycjonista, absolwent lubelskiej uczelni. Nietrudno dostrzec, że postaci te tworzą swoisty gradient postaw. Rosiak nie tylko jednak przedstawia i porównuje sylwetki swych bohaterów, ale również stara się pokazać racje, jakie nimi kierowały. Nawet działalność Krąpca, mimo że najbardziej niejednoznaczna – jego współpraca z SB, nie wiadomo, na ile świadoma, budziła swego czasu duże kontrowersje – zostaje do pewnego stopniu umotywowana biografią, cechami charakteru, a przede wszystkim troską o niepewny los uczelni działającej w warunkach ustroju socjalistycznego. To właśnie dzięki postawie zrozumienia, a nie oceny, książka okazuje się tak cenna i ważna. Dobrze wiadomo przecież, jakie kontrowersje budzi temat lustracji. Jedni argumentują, że należy jej zaniechać, brakuje nam bowiem perspektywy czasów, w jakich wielu ludzi dopuszczało się – wysoce niemoralnych w powszechnej ocenie – czynów, drudzy natomiast uważają, że dla oczyszczenia atmosfery konieczne jest dokonanie ostatecznego cięcia, nawet jeżeli okaże się ono bolesne. Rosiak nie podziela żadnego z tych poglądów: przygotowuje on raczej grunt, by ewentualne otwarcie archiwów IPN-u nie przebiegało w klimacie polowania na czarownice. To, czego bowiem brakuje we wszystkich tych debatach, jest dojrzenie, że „my” i „oni” to terminy umowne, obie zaś strony barykady były schronieniem dla łotrów i ludzi przyzwoitych.

Ale oprócz tej wartości Wielka odmowa to po prostu świetny dokument na temat ważnych osobistości świata szeroko rozumianej polskiej polityki. W większej części opiera się on na świadectwach: wspomnieniach i relacjach. To nadaje opisywanym ludziom życie, którego nie może oddać żaden film czy radiowa audycja na ich temat. W ten sposób można uchronić od zapomnienia postaci, które – mimo że odegrały nie mniejszą rolę niż chociażby członkowie KOR – są dziś mniej znane, choćby dlatego, że zupełnie nie odpowiadał im świat post-okrągłostołowej polityki. Jest to również dowód na to, jak wielką rolę odegrał KUL w socjalistycznej Polsce: jako enklawa wolności, ale przede wszystkim jako rozsadnik buntowników, niekiedy o charakterze romantycznym, jak w przypadku Krupskiego. I nawet jeżeli sam rektor uwikłał się w grę, w której być może przegrał, to książka Rosiaka jest świetnym dokumentem, który dowodzi wagi lubelskiej uczelni w kształtowaniu kultury intelektualnej PRL.

Trudno jednak nie dostrzec, że choć Rosiak zazwyczaj zajmuje pozycję bezstronną i oddaje głos świadectwom – zarówno tym pisanym, jak i mówionym – to w jednym przypadku staje w obronie swojego bohatera. Chodzi o Edwarda Kotowskiego, oficera SB, późniejszego pracownika Urzędu ds. Wyznań, rezydującego w Watykanie. Tu narracja Rosiaka wyraźnie różni się od opowieści o Krąpcu czy Krupskim. Autor Wielkiej odmowy przedstawia agenta jako człowieka inteligentnego i o wielkim wyczuciu estetycznym (Kotowski obronił doktorat z historii sztuki), przyzwoitego, który nigdy nikomu nie zaszkodził, a wręcz przeciwnie – odegrał niepoślednią rolę w normalizacji relacji państwa i Kościoła. Zgodnie z ogólną narracją Rosiaka, oficer SB to właściwie człowiek z misją, służący swojemu krajowi bez względu na to, kto dzierży ster władzy, a także ofiarnie oddany racji stanu. Takie przedstawienie tej postaci nie dziwi: wszak Kotowski to jedyny żyjący bohater książki, dzięki czemu może się skutecznie obronić przed ewentualnymi zarzutami. Ponadto Rosiak prawdopodobnie zdawał sobie sprawę, jak karkołomnym zadaniem jest przedstawienie funkcjonariusza SB w pozytywnym świetle, przez co apologia postaci agenta ociera się o idealizację. Nie zmienia to jednak tego, iż na wizerunku Kotowskiego pojawiają się grube rysy.

Niepokój budzi już fakt, iż Kotowski zakończył karierę w randze podpułkownika. Trudno uwierzyć, by bezwzględny reżim, przyznający zasługi za walkę z wrogiem, nadał taki stopień za niewinne działania, które mógłby wykonać każdy dyplomata. Choć oficer długo opowiada o swoich sukcesach – co ciekawe, nie wspomina żadnych porażek – to nie można pozbyć się wrażenia, że jest to swoista próba autokreacji, a przynajmniej posklejania wszystkich epizodów nieszkodliwej działalności, by ukryć to, co w międzyczasie naprawdę musiało się dziać i co w żadnym razie nie nadawało się do upublicznienia. Nie przekonuje mnie również kryształowy charakter Kotowskiego, który przez lata okłamywał żonę i dzieci w kwestii tego, kim jest naprawdę. Co gorsza, Rosiak wydaje się być – ostatnim być może – człowiekiem, którego Kotowski rozpracował. Na s. 206–207 były agent dwukrotnie powtarza, by autor Wielkiej odmowy sprawdził jego teczkę osobową, która ma dowodzić, że nikomu nie zaszkodził i że był przyzwoitym człowiekiem. Dlaczego jednak Rosiak tego nie zrobił, skoro miał dostęp do akt IPN? Czyżby przekonał go urok elokwentnego, starszego pana, który na starość oddaje się malowaniu? A przecież w innym miejscu pisze on, że współpraca z tajnymi współpracownikami odbywała się w atmosferze przyjaźni, którą agenci potrafili perfekcyjnie zbudować. Nie wiem, jak wielu czytelników odniesie to samo wrażenie, ale w postaci Kotowskiego jest jakiś fałsz, który nie zostaje wydobyty.

Dlatego, choć Wielka odmowa to publikacja ważna oraz potrzebna, to pozostawia ona po sobie nie najlepsze wrażenie. Skoro Rosiak nikogo nie oskarża, to nie powinien również usprawiedliwiać. A jednak tego rodzaju asymetria nazbyt wyraźnie tu zachodzi. Dlatego czytelnik taki jak ja, choć wyniesie z lektury dużą korzyść, nie powie, iż jest to publikacja dobra. Jeżeli miałbym sformułować najdobitniej zarzut pod jej adresem, powiedziałbym, że na pytanie „dlaczego?” – o którym wspominam na początku tego tekstu – zbyt często, zamiast ludzi, którzy powinni się tłumaczyć, odpowiada sam autor.

Autor: Dariusz Rosiak
Gatunek: biografia
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2014
7
Dobra
Opublikowano wRecenzje

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

×