Straty, jakie kultura polska poniosła w wyniku drugiej wojny światowej, nie ograniczają się wyłącznie do poległych i okaleczonych, zburzonych domów czy zrujnowanej gospodarki. Równie wielkim ciosem była emigracja wielu wybitnych artystów poza granice Polski. Na pierwszy rzut oka ucieczka tych, którzy – bądź co bądź – przeżyli wydaje się tragedią o innej skali niż ofiary Oświęcimia, Katynia czy – jak zwie go Władysław Bartoszewski w swych pracach – warszawskiego pierścienia śmierci.
Ta licząca ponad 600 stron książka stanowi biograficzny zapis ostatnich miesięcy życia Tadeusza Borowskiego. Mimo jasno zarysowanego tematu, ważniejsze od samego autora Pożegnania z Marią jest tu tło dziejowe: komunistyczny rozkład państwowości, moralności i przyzwoitości. Urbankowski opisuje sale sądowe, na których toczą się sfingowane procesy, katownie UB, plebanie, na których księża czekają na aresztowanie, lokale, w których brylują „mierni, ale wierni” i wnętrza ministerialnych gabinetów.
W roku 1979 o Maanamie mało kto słyszał. Owszem, grali w nim muzycy rozpoznawalni, jak John Porter czy Milo Kunis, ale zespół nie zdobył szerszej popularności. W roku 1980 o Maanamie słyszał chyba każdy. A wszystko to za sprawą XVIII Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, podczas którego grupa pod wodzą Olgi i Marka Jackowskich nie zdobyła wprawdzie żadnej nagrody, lecz zachwyciła publiczność. Największym problemem po występie okazał się brak płyty długogrającej – tę zarejestrowano dopiero w lubelskim studiu, a następnie wydano w roku 1981.
Emerytowany górnik, Wiktor (Marian Dziędziel) i świeżo owdowiała nauczycielka muzyki, Barbara (Ewa Wiśniewska) wspólnie wyruszają w podróż nad morze. Choć pozornie dzieli ich bez mała wszystko, pokonywane razem kilometry pozwalają znaleźć wspólny język i porozumieć się zbłąkanym duszom. Wbrew temu, co można by wywnioskować z tego opisu, Jerzy Domaradzki jest reżyserem zbyt doświadczonym i inteligentnym, by swój film oprzeć na spranym schemacie „od wrogów do kochanków”.
W trakcie wizyty w USA skrzypaczka Marta (Krystyna Janda) spotyka dyrygenta polskiego pochodzenia, Johna Lasockiego, który przed laty kochał się w jej matce. Wkrótce muzyk przyjeżdża do Polski, gdzie ma wysłuchać wykonania V Symfonii Beethovena, przygotowanej przez męża Marty, ambitnego i porywczego Adama (Andrzej Seweryn). Dyrygent to kolejny film Wajdy, który mógłby być naprawdę dobry, gdyby nie realizacyjne lenistwo skutkujące dużą liczbą rzucających się w oczy błędów technicznych, skutecznie psujących seans.
O Berlingowcach pisze się dziś niewiele, a jeżeli już – to raczej przedstawia się ich najczęściej w negatywnym świetle. W walczących pod radzieckim dowództwem żołnierzach widzi się zaprzańców i zdrajców, a ich działania bojowe – zainaugurowane krwawą i zupełnie bezsensowną strategicznie bitwą pod Lenino – uważa za ciąg porażek. To, iż takie przekonanie wynika ze zwyczajnej ignorancji, staje się oczywiste po lekturze książki Berlingowcy. Żołnierze tragiczni.
Bitwa o Monte Cassino to obok bitwy o Anglię jeden z największych sukcesów polskich sił zbrojnych walczących na obczyźnie w czasach ostatniej wojny światowej. Mimo to różnica między Dywizjonem 303 a 2. Korpusem Polskim jest znaczna: o ile ten pierwszy doczekał się kilku filmów, jakkolwiek nad ich jakością można by długo debatować, o tyle losy tego drugiego pozostawały jak dotąd – nie wiedzieć czemu – obszarem niezagospodarowanym przez twórców fabuł.
Choć Roses miał początkowo ukazać się w roku 2003, za sprawą zawieszenia działalności zespołu na rynek trafił bez mała dekadę później. Trudno jednak mówić, by muzyka na nim zawarta straciła w międzyczasie na aktualności. The Cranberries zawsze miało talent do pisania bardzo chwytliwych piosenek, choć można utyskiwać, że wraz z wiekiem muzycy przejawiali coraz mniejszą ochotę do ostrzejszych numerów, zadowalając się kompozycjami bardziej subtelnymi, by nie rzec – balladowymi.
Kto dziś pamięta o twórczości Anny Kowalskiej? Nie jest to – niestety – pytanie retoryczne. Choć jej nazwisko pojawia się niekiedy w rozważaniach nad literaturą polską ubiegłego stulecia, to najczęściej występuje w kontekście trwającej ponad dwie dekady przyjaźni z Marią Dąbrowską. Być może twórczość zmarłej w roku 1969 literatki zgłębia się jeszcze w salach seminaryjnych niektórych uniwersytetów, słuszna wydaje się jednak konstatacja, że wśród przeciętnych odbiorców nazwisko Kowalskiej nie wywołuje żadnych skojarzeń.
Biograficzna opowieść o Januszu Korczaku, jednym z pionierów polskiej myśli pedagogicznej. Wajdy nie interesuje jednak cały życiorys tytułowej postaci, lecz przede wszystkim okres tuż przed wybuchem II wojny światowej i po jej rozpoczęciu. Jak można się domyślić, film dzieli te same zalety i wady z innymi dziełami pochodzącego z Suwałk reżysera. Do tych pierwszych zaliczyć należy przede wszystkim fenomenalne aktorstwo: Wojciech Pszoniak kreuje postać pełnokrwistą, która łączy w sobie pasję i zaangażowanie ze stoicyzmem.