Menu Zamknij
Popiół i diament

Andrzej Wajda, Popiół i diament. Pozostał popiół

Kino bywa nieprzewidywalne. Któż by się spodziewał, że jednym z najważniejszych filmów rodzimej kinematografii zostanie produkcja oparta na zakłamanej w opinii wielu wybitnych pisarzy, takich jak Czesław Miłosz czy Maria Dąbrowska, książce, pełna realizacyjnych nieudolności, a do tego pozbawiona psychologicznej głębi? Wbrew pokusie, tego tekstu nie poświęcę wyłącznie odpowiedzi na to pytanie. Chciałbym raczej wejść w dialog z domniemaną legendą oraz dać narzędzia interpretacyjne tym, którzy – podobnie jak ja – nie mogą pozbyć się wrażenia, iż z produkcją Andrzeja Wajdy jest coś nie tak, choć nie potrafią przeciwstawić się powszechnym głosom zachwytu. Kontestowanie świętości zawsze bywa trudne.

Chamowo

Miron Białoszewski – Chamowo

Pod tytułem Chamowo skrywa się dziennik (albo właściwie coś w rodzaju dziennika), jaki Białoszewski prowadził przez pewien czas w latach 70., po zamieszkaniu w jednym z warszawskich bloków, tzw. mrówkowcu, któremu zresztą poświęcił kilka utworów (m.in. znany Ja stróż latarnik). Poeta zajął mieszkanie na najwyższym, jedenastym piętrze, skąd mógł obserwować otoczenie bliższe i dalsze. Szczególnie intrygujące okazuje się to pierwsze: prości robotnicy, chłopi, ale i inteligencja, słowem – obcy, zupełnie różni ludzie upchnięci nagle na ograniczonej powierzchni, którą muszą współdzielić. Oprócz opisu tego mimowolnego i nie zawsze zgodnego koegzystowania, Białoszewski przedstawia również siebie oraz swoje dziwactwa.

Nie mów nikomu

Blade Loki – Nie mów nikomu

Mimo że przygoda Anety Adamek z Bladymi Lokami okazała się krótkotrwała, a do tego zakończyła się skandalem związanym z odejściem z grupy na kilka godzin przed koncertem na festiwalu Woodstock, to zaowocowała jedną z najlepszych płyt w historii zespołu. Nie mów nikomu to kawał mocarnego, surowego, ale niepozbawionego melodyjności punk rocka, przeplatanego twardymi, klasycznymi riffami gitary. Na pozór nie znajdzie się tu nic nowego w porównaniu z poprzednimi wydawnictwami. Mimo to tym razem każdy z dystynktywnych składników stylu „zagrał” razem: jest szybkostrzelna perkusja, są ostre akordy, skrzydła rozwija także sekcja dęta, która nadaje utworom dodatkowego rozmachu, stanowiąc do tego interesujący wyróżnik na tle konkurencji.

Eugeniusz Cękalski

Jolanta Lemann – Eugeniusz Cękalski

Biograficzna opowieść o jednym z najważniejszych twórców polskiego kina przedwojennego, znakomitym dokumentaliście i reżyserze wielu filmów krótkometrażowych. Autorka sięga do prac Cękalskiego, jego listów, a także wspomnień kolegów. Niestety, przedstawiony obraz daleki jest od kompletności. Nie wynika to jednak stąd, iż Lemann nie jest dociekliwa, lecz że bliższe obcowanie z Cękalskim daje wrażenie, iż jest to dobry rzemieślnik, lecz z pewnością nie artysta o szerokich horyzontach intelektualnych. Do tego cieniem na jego osiągnięciach kładzie się daleko posunięty serwilizm względem władzy ludowej, czego zresztą – ze względu na śmierć w stosunkowo młodym wieku – autor Jasnych łanów nie zdołał odpokutować.

Horrory

Top 10 moich ulubionych filmów grozy (część 1)

Trudno uznać horror za gatunek cieszący się szczególnym szacunkiem. Analogicznie do komedii, ma on przede wszystkim zastosowania użytkowe, a przez to rzadko kiedy pozwala na zaoferowanie czegoś więcej niż lekkiej rozrywki do popcornu. A jednak wśród masowo wydawanych co roku tworów, które na ogół prezentują poziom mniej lub bardziej godny pożałowania, trafiają się prawdziwe perły. Niektóre spośród nich doczekały się powszechnego uznania, inne zostały zignorowane i zapomniane. Stwierdziłem jednak, że warto byłoby, aby te wszystkie wyróżniające się produkcje umieścić na jednej liście. Nie będzie to żadne zestawienie w rodzaju „Dziesięć najlepszych…”, ale przewodnik po najbardziej udanych przedstawicielach kina grozy.

Trzy kolory. Czerwony

Krzysztof Kieślowski, Trzy kolory. Czerwony. Zero absolutne

Mając w pamięci łacińskie powiedzenie finis opus coronat, można byłoby sobie szczerze życzyć, by film zamykający tryptyk Trzy kolory – a zarazem ostatnie dzieło Krzysztofa Kieślowskiego – stanowił osiągnięcie szczytowe, wieńczące karierę jednego z najwybitniejszych polskich twórców kina. A jednak w chwili wejścia Czerwonego do kin krytyka, która nie przeczuwała jeszcze, iż jest to pożegnanie reżysera ze srebrnym ekranem, okazała się wyjątkowo niełaskawa. Twórcy zarzucano przeintelektualizowanie, braki scenariuszowe, a nawet wyraźne ciążenie ku operze mydlanej. Oczywiście zdarza się, że perspektywa czasu koryguje odbiór dzieła, wydaje się jednak, iż nie jest to przypadek omawianego dziś filmu.

Lost Souls

Doves – Lost Souls

Wykonujący muzykę dance zespół Sub Sub po pożarze studia i utracie całego sprzętu oraz materiału przedzierzgnął się w Doves, pierwszą nagraną pod nowym szyldem płytą jest zaś właśnie Lost Souls. U podstaw krążka leży zatem dramat – udało się go jednak przełożyć na wielkie osiągnięcie artystyczne. Omawiany dziś album nie ma bowiem słabych punktów. Począwszy od Firesuite, na A House skończywszy, każda z piosenek to pokaz kompozytorskiego kunsztu i producenckiego mistrzostwa. Efektem są kompozycje klimatyczne, marzycielskie, refleksyjne, a najprościej rzecz biorąc – po prostu piękne. Dramatyczne Here It Comes, tęskne Sea Song, ze wszech miar brytyjskie Melody Calls, trącające zimną falą Lost Souls…

Zamek

Franz Kafka, Zamek. Ruiny

Jedna z nowszych premier Teatru Narodowego (która jednak – o ile mi wiadomo – od czasu publikacji pierwotnej wersji tej recenzji zdążyła spaść z afisza) sięga do tekstu zaliczanego w poczet najtrudniejszych w literaturze XX wieku. Zamek Franza Kafki to swoista powieść-kameleon, co wynika nie tylko z faktu, iż – podobnie jak w przypadku innych dzieł praskiego pisarza – dysponujemy jej niedokończonym szkicem, ale również stąd, że w założeniu ma być ona surrealistyczną impresją, w której fabuła pełni funkcję drugorzędną. Paweł Miśkiewicz dowodził jednak niejednokrotnie, iż takie wyzwania są mu niestraszne: jest on wszak specjalistą od przekładania prozy na język teatru. A jednak tym razem coś wyraźnie zawiodło: w trybach scenicznej maszyny donośnie chrzęści piach.

Facet (nie)potrzebny od zaraz

Weronika Migoń – Facet (nie)potrzebny od zaraz

Trzydziestoletnia Zosia zostaje zdradzona przez narzeczonego. Czując na karku oddech upływającego czasu, kobieta postanawia szybko znaleźć odpowiedniego partnera. W tym celu spotyka się ze swoimi byłymi chłopakami. Debiut (i jedyny film fabularny) Migoń nie jest z pewnością komedią romantyczną, na jaką go kreowano, a zarazem daleko mu do pełnoprawnego dramatu. To raczej podana na słodko wariacja na temat zużytego tematu walki z narzuconymi zewnętrznie rolami społecznymi, ucieczki przed dorosłością i poszukiwania prawdziwej miłości w świecie zimnych, nieszczerych indywidualistów. Szkoda tylko, że film wypada przy tym tak bardzo papierowo i nieszczerze, dając ciągłe i dojmujące wrażenie skrojenia opowieści pod filmową kamerę.

Wspomnienia 1900–1939

Zbigniew Lohmann – Wspomnienia 1900–1939

Przedwojenny ziemianin, właściciel majątku Podlesie (dziś pogranicze województwa śląskiego i świętokrzyskiego), napisał dla potomnych książkę – wydaną pół wieku po jego śmierci – w której przedstawia prozę wiejskiego życia w początkach ubiegłego stulecia. Nie brak tu historii o trudach prowadzenia gospodarstwa, stosunkach społecznych, polowaniach, zabawach, nauce, wojnach – a także całej góry fascynujących anegdot. Styl autora nie jest szczególnie wyszukany, a w tekście zdarzają się powtórzenia (jak i błędy redakcyjne), ale to nie w sposobie pisania tkwi cały urok. Lohmann stworzył bowiem wspomnienia-gawędę: swoistą opowieść, jaką dziadek snuje przy kominku, żeby dać młodszemu pokoleniu wyobrażenie o dawno minionych czasach.

×